Ognisty koń, to
było jedno z pierwszych skojarzeń. Dziś szukam innej nazwy. Ta przestała mi się
podobać. Macie jakieś propozycje? Skąd ta niechęć do ognistego konia? Oparzyłam się i moja dłoń pali niemiłosiernie :(
Dawno nas nie było, a może tylko ja mam takie wrażenie? Przez ponad dwa tygodnie nie miałyśmy Internetu. Eksperyment? Niestety nie, eksperyment byłby może mniej bolesny ;)
Czy miałyśmy
więcej czasu? Niekoniecznie – nie było go wcześniej, nie było go teraz. Marzec nam
uciekł. Mama rozprawiła się z niektórymi zaległościami w dokumentach. Ja z
kolei rozpoczęłam opalanie okien i mogę się pochwalić, że zaczęłam samodzielnie
wyjmować szyby. Mój wynik to 3:1, 3 niezbite! Rozpoczęłyśmy prace w ogródku –
mama szaleje już na poważnie, ja powolutku grabię. Porządki w domu są dopiero w
początkowej fazie, a strych nadal wygląda jak wielka rupieciarnia. Wierzę, że
można tam znaleźć wszystko ;)
Co
najważniejsze, część czasu spędziłyśmy z ceramiką, czym będziemy się dzielić w
najbliższych dniach :) Dziś pozdrawiamy z zimowego Kota. Pada śnieg! U Was
też?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz