W końcu nadszedł czas na zebrę. Pokazywałyśmy ją w trakcie
poszczególnych etapów pracy, dziś ostateczna sesja. Zdjęcia wprawdzie robione
świeżo po wyjęciu z pieca, ale modelka miała się wtedy bardzo dobrze, co
zresztą widać ;) Obejrzyjcie ją
dokładnie, bo to prawdopodobnie ostatnia odsłona zebry, chyba że dorobi się ona
rodzeństwa.
Prawda jest taka, że zapasy zwierzęce zaczynają nam się kurczyć,
a czasu na ceramikę brak nam całkowicie. Też tak macie, że plany i postanowienia
wiosenne odbierają Wam każdą wolną chwilę?
Mama oczywiście króluje w ogródku, niczym nasza zebra, przynosząc do domu (czyli ogrodu)
coraz to dziwniejsze okazy, na które brakuje jej miejsca. Trudno w to uwierzyć,
wiedząc jaki ma metraż, ale dla chcącego nic trudnego. Może trzeba będzie zburzyć
dom aby znaleźć miejsce na kolejną rabatkę?
Na chwilę obecną burzy się środek. Remont rozpoczął się niby
wczoraj, ale boli nas on już od kilku dobrych dni, które w międzyczasie
zamieniły się w tygodnie. Bolączki były spore – i w trakcie porządków na
strychu i przy opróżniania mieszkania. Na dole mamy trójkę gości (na czas
nieokreślony!), którzy bezceremonialnie zajęli najlepszy pokój, najlepsze łóżko
a nawet i najlepszy fotel. Tak, czworonóg też się pojawił i teraz rządzi się na
wzór swej brzuchatej pani, której wolno wszystko, bo istnieją przecież we wszechświecie
gryzonie, którymi może nas postraszyć. Znacie ten okrutny przesąd? ;)
Z tych zdjęć nie wynika nic – nie wiem już gdzie jestem!
Pozdrawiam ze słonecznego Kota, co muszę podkreślić, bo
zachwyca mnie to niezwykle. Oczywiście słońce nie gwarantuje ciepła, bo wiatr
towarzyszy nam od kilku dni, ale nadzieję mogę mieć, że ciepło też jeszcze będzie. I chyba będzie, bo mama zaczęła się właśnie obawiać o swoje czereśnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz