Temat tego
wyzwania przysporzył nas o ból głowy! Przypomniałyśmy sobie o wszystkich zadaniach, które na nas czekają. Początek wiosny to dla nas po prostu początek cieplejszego okresu, a z nim
zawsze wiąże się sporo planów.
Mamy nadzieję,
że najszybciej uporamy się ze ścianą w dużym salonie. Sufit jest kwestią sporną
– robić czy nie robić? I ile robić? Może tylko fragment, właśnie nad tą ścianą,
a może całość lub nic? Ci którzy wcześniej zajmowali się sufitami w tym domu
utrzymują, że skróciły one o kilka lat ich życie. Nic dziwnego, że brakuje
chętnych.
W dużej kuchni również
planowane jest wykończenie ścian, przede wszystkim pomalowanie ich. O suficie oczywiście
się milczy, rzekomo ma się on dobrze. Dopóki się go nie dotyka (proszę nie
chwalić niemieckich tynków o ile nie miało się z nimi do czynienia). Dlatego
też zajmiemy się oświetleniem, które będzie zamontowane na tej belce.
Poza tym czeka
nas wykańczanie okien – tradycyjne opalanie ze starej farby, malowanie, szkliwienie.
Większość okiennic zewnętrznych jest już skończonych, gorzej z tymi wewnętrznymi :(
A to będzie stół
– dębowy blat już jest, potrzebne są oczywiście nogi. Jego spód powyżej, a tu wierzch, który po zakonserwowaniu nabrał koloru:
Oprócz tego mamy jeszcze wiele innych planów. Wersja krótka:
–ogród (pergola,
staw)
–ogrodzenie
–ogrzewanie (porządki
w piwnicy i na strychu)
–opał
–remont (na
górze)
Wersja dłuższa dla
tych, którzy mają więcej czasu:
Ogrodzenie – to
zadanie Wojtka, inaczej nasze psy spakują swoje manatki i odejdą w siną dal. Niewątpliwie
wrócą jak tylko zgłodnieją, ale ich zapach może ulec zmianie, a to jest niewskazane.
Wprowadzamy zmiany
w ogrzewaniu. Niby będą to robić fachowcy, ale nie oszukujmy się, to
będzie bolało. Na górze zaplanowany jest wielki remont, który rozpocznie się
wiosną. Tutaj można tylko współczuć tym, którzy będą musieli zmierzyć się ze
wszechwiedzącą mamą. Co oni mogą wiedzieć o swojej pracy, skoro mamy takiego
fachowca na pokładzie? Oczywiście nic!
Trudno mi stwierdzić
czy któreś z tych planów nie zostanie tylko planem. Sufit? Możemy pomarzyć.
Stół? Blat czeka już kilka miesięcy, może zmienią się one w lata? Nie zdziwiłabym się.
Chcecie przykład? Rok temu mama kazała nam wykopać mały staw, a po tym jak prawie skończyliśmy, wprowadziła maszynę, która powiększyła dziurę. Właściwie to poruszyła ziemię, ale jej nie wywiozła. Okazało się bowiem, że do tego potrzebna jest jakaś niezwykła maszyna, której nikt nie ma. Mamy za to coś, czego nie pozbędziemy się z ogrodu przez najbliższych kilka lat, gdyż mamy zapał do stawu osłabł. Lepszy mały staw, ale skończony czy też planowany, wielki?
Życzę i nam i Wam realizacji wiosennych planów. Niekoniecznie wszystkich, może chociaż kilku? :) To pierwszy dzień zabawy, zapraszamy do Uli, gdzie bawi się nas więcej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz